Do miasta, w którym mieszkam, przyjechała w odwiedziny moja dobra koleżanka, Hiszpanka, która jakiś czas temu wyjechała do Francji ponieważ dostała pracę w Disneylandzie w (lub koło.. już nie wiem) Paryżu. Spotkałyśmy się, a ona prawie z pretensją (wszakże udawaną, ale zawsze) zapytała mnie, dlaczego jeszcze jej nie odwiedziłam, tym bardziej, że z naszego miasta do Paryża lata bezpośrednio samolot, ceny wcale nie wysokie, i tak dalej.
- A na dodatek przecież uczysz się francuskiego! - dodała.
Hm, to prawda! Muszę znaleźć kilka dni wolnych i zapolować na niedrogie bilety do Paryża!
Moja koleżanka mieszka w dzielnicy (czy jak to się nazywa...) piątej, trochę daleko od centrum, jak sama mówi, ale to nic, bo za to mówi, że może mnie ugościć u siebie w mieszkanku na kanapie :D I w ogóle mam się czuć jak u siebie i zaplanować podróż, zapytać ją czy akurat będzie i kupić bilety :) Juhuuuuu już się nie mogę doczekać!
We Francji byłam tylko jeden raz, samochodem, na wycieczce, na którą zabrał mnie, jako niespodziankę, mój super chłopak. Pojechaliśmy na weekend do przygranicznych (z Hiszpanią) miast, byliśmy w Oloron (gdzie odwiedziliśmy fabrykę czekolady Lindt), Pau, Tarbes i Lourdes. Bardzo mi się podobało, szczególnie, że po drugiej stronie Pirenejów (gór, które są mniej więcej na granicy Hiszpanii z Francją) krajobraz jest tak różny od tego hiszpańskiego! Po stronie hiszpańskiej jest bardziej suchy, pomarańczowy, pustynny (no nie do końca aż tak, ale żeby można było sobie lepiej wyobrazić), mniej roślinności i więcej się widzi skał i gołych gór. Po stronie francuskiej natomiast... mnóstwo roślinności, nie widać tylu gołych skał tylko zielono, zielono, zielono... Byliśmy tam na wiosnę :)
No dobrze! Zatem wracając do tematu - czas na kupowanie biletów do Paryża! A motywacja do nauki jeszcze większa! Jak się dogadam z jej współlokatorkami? A czy będę umiała kupić sobie sam bilet i czy mnie ktoś zrozumie? I wiele innych pytań, które zwiększają moją ochotę na naukę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz