Dzisiaj polecam artykuł dotyczący strachu przed porażką.
Tak, ja przed zapisaniem się na egzamin, myślałam dużo o porażce, którą mogę ponieść - jeśli nie zdam egzaminu. A przecież chciałam to ogłosić "publicznie", czyli na tymże blogu, powiedzieć o tym wszystkim znajomym i rodzinie. Jednocześnie wiem, że nie mam poziomu B1, więc jeśli zdam ten egzamin, to będzie to tylko i wyłącznie moim sukcesem opartym na solidnej nauce, może trochę na szczęściu :)
Jeśli egzaminu nie zdam, to, już to sobie przemyślałam, nie będę się wstydziła napisać notkę pod tytułem "Nie zdałam B1" - czy coś takiego :) Strach przed porażką nie będzie mnie ograniczał w podejmowaniu wyzwań! Do tej pory, bardziej w moim stylu, byłoby poczekanie na sesję czerwcową DELF, "nauczenie się" lepiej przez te cztery miesiące, co przypuszczam, że niekoniecznie miałoby efekty lepsze niż intensywna nauka przez jeden miesiąc, bo na pewno przez pierwsze dwa miesiące bym się obijała, ucząc się godzinkę w tygodniu (bo jednak czułabym minimalną presję egzaminu), w trzecim miesiącu bym zrobiła jakiś plan pracy, ale bez jakiegoś większego przekonania, a w ostatnim zaczęłabym się uczyć jak szalona, z tym że aktualnie MOGĘ, jak już to pisałam, poświęcić 5 godzin dziennie na naukę, a kto wie, ile godzin będę mogła poświęcić na naukę w maju. Trochę na szczęście, trochę niefortunnie mi wypadło, że jestem w domu, więc przynajmniej wykorzystam czas i przygotuję się do egzaminu. Przygotować - tak. A czy zdać? Zobaczymy, czy go zdam. Ale póki co tym się nie martwię, energię przeznaczam na naukę, a Wam polecam poniższy artykuł:
Tak, ja przed zapisaniem się na egzamin, myślałam dużo o porażce, którą mogę ponieść - jeśli nie zdam egzaminu. A przecież chciałam to ogłosić "publicznie", czyli na tymże blogu, powiedzieć o tym wszystkim znajomym i rodzinie. Jednocześnie wiem, że nie mam poziomu B1, więc jeśli zdam ten egzamin, to będzie to tylko i wyłącznie moim sukcesem opartym na solidnej nauce, może trochę na szczęściu :)
Jeśli egzaminu nie zdam, to, już to sobie przemyślałam, nie będę się wstydziła napisać notkę pod tytułem "Nie zdałam B1" - czy coś takiego :) Strach przed porażką nie będzie mnie ograniczał w podejmowaniu wyzwań! Do tej pory, bardziej w moim stylu, byłoby poczekanie na sesję czerwcową DELF, "nauczenie się" lepiej przez te cztery miesiące, co przypuszczam, że niekoniecznie miałoby efekty lepsze niż intensywna nauka przez jeden miesiąc, bo na pewno przez pierwsze dwa miesiące bym się obijała, ucząc się godzinkę w tygodniu (bo jednak czułabym minimalną presję egzaminu), w trzecim miesiącu bym zrobiła jakiś plan pracy, ale bez jakiegoś większego przekonania, a w ostatnim zaczęłabym się uczyć jak szalona, z tym że aktualnie MOGĘ, jak już to pisałam, poświęcić 5 godzin dziennie na naukę, a kto wie, ile godzin będę mogła poświęcić na naukę w maju. Trochę na szczęście, trochę niefortunnie mi wypadło, że jestem w domu, więc przynajmniej wykorzystam czas i przygotuję się do egzaminu. Przygotować - tak. A czy zdać? Zobaczymy, czy go zdam. Ale póki co tym się nie martwię, energię przeznaczam na naukę, a Wam polecam poniższy artykuł:
Nie martw się, zdasz! Ciężko na to pracujesz a dodatkowo wszyscy na pewno będą mocno trzymać kciuki!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tak, wstaję rano, jem śniadanie i od razu zasiadam do francuskiego... To się nazywa motywacja :)
OdpowiedzUsuń