Mam takie przemyślenie, że ostatnio uczę się francuskiego (mając na myśli naukę naukę, a nie tylko powtarzanie jakichś słówek) tylko dzień przed moją lekcją z lektorką. Ktoś powie: dobre i to, ale ja się czuję trochę rozczarowana brakiem czasu, że plany wychodzą jakoś tak nie do końca dobrze, że często coś mi wypada i nie mogę poświęcić na naukę tyle czasu ile bym chciała.
W takim tempie trudno wypełniać plany związane z nauką, staram się jak mogę, ale niestety w rzeczywistości... różnie bywa. Dlatego też rzadziej piszę na blogu, bo skoro się nie uczę, to o czym będę pisać, skoro mam bloga o nauce francuskiego :) Mam naprawdę mnóstwo zajęć, jestem w trakcie rozkręcania własnego biznesu, a na dodatek zdałam sobie sprawę, że niedługo już święta (wiem, jeszcze miesiąc i nie wpadam jeszcze w gorączkę świątecznych zakupów, ale niektóre rzeczy czy prezenty już muszę zacząć planować, bo w niektórych przypadkach logistyka i transport prezentów do Polski mogą być trudne ;) dlatego muszę zobaczyć co się bardziej opłaca kupić/zrobić w jakim kraju, itp, to też wymaga pewnego czasu.
Mam trzech uczniów polskiego (całe szczęście!!), oprócz tego mojego czwartego ucznia, mojego chłopaka, który dzielnie sobie radzi z polskim i stara się jak może. postanowiliśmy, że będziemy mieć regularne lekcje dwa razy w tygodniu i dość rygorystycznie przestrzegamy tego postanowienia, bo wcześniej w żaden sposób nie udawało się nam dopilnować regularnych zajęć. No i jeszcze mnóstwo innych, prozaicznych rzeczy, które zabierają mi czas na naukę, ale bez których nie da się żyć, takie jak sprzątanie, pranie, gotowanie, itp :)
No dobrze, już się wyżaliłam, dlatego teraz dobra wiadomość: dzisiaj mam zupełnie wolne popołudnie, dlatego najpierw sprawdzę, czy wygrałam coś w loterii (w którą gram od czasu do czasu... trzeba dopomóc szczęściu), a potem poświęcę ten czas (czyli całkiem sporo godzin) na naukę francuskiego, bo przecież, jak mówiłam, uczę się go ostatnio na dzień przed, a jutro o 11 mam lekcję z Leiką!!
Bonne révision :)
OdpowiedzUsuń