Dzisiaj miałam "przyjemność" pisać tenże egzamin. Jak on wyglądał?
Po pierwsze, pisałam go w Hiszpanii. Egzamin miał się zacząć o godzinie 13:15, ale jako że Hiszpanie nie są najbardziej punktualni na świecie, to zaczął się o godzinie 13:25, ponieważ dwie osoby się spóźniły. Z jednej strony miłe (dojazd do miejsca, gdzie odbywał się egzamin wcale nie był łatwy), ale z drugiej domyślam się, że w Polsce coś takiego nie miałoby miejsca (ale to już moje spekulacje).
Pierwszą częścią było słuchanie, którego się dość bałam. Przygotowywałam się do niego z książką abc DELF B1 CLE INTERNATIONAL, której dokładniejszy opis zamieściłam TUTAJ, i w której zadania na słuchanie wydały mi się trochę trudniejsze niż te na samym egzaminie... Ale to tylko może moje wrażenie. Zadania z książki na słuchanie rozwiązywałam różnie, na poziomie pomiędzy 25% a 100 %. Musiałam najpierw sobie wyrobić sposób ich rozwiązywania, nie wiem czy to przez moją nie za fantastyczną znajomość francuskiego czy sposób pracy mojego mózgu, ale nie mogę jednocześnie patrzeć na pytania (testowe czy z krótką odpowiedzią otwartą, wszystko jedno) i słuchać nagrania! Muszę najpierw przeczytać pytania i odpowiedzi, wyobrazić sobie mniej więcej o czym będzie nagranie, potem, patrząc się w jedno miejsce na ścianie słuchać nagrania, ewentualnie zapisując jakieś słówka do pytania otwartego, potem w trakcie przerwy pomiędzy wysłuchaniem nagrania po raz pierwszy a po raz drugi uzupełniam odpowiedzi (zazwyczaj większość już mam, znaczy nie mam wątpliwości, którą odpowiedź zaznaczyć). No i drugie słuchanie w celu uzupełnienia odpowiedzi. Nie wiem czy to jest coś dziwnego czy normalnego, ale najpierw, kiedy próbowałam robić te dwie rzeczy na raz, tzn. patrzeć na pytania słuchając, wychodziło mi wtedy te 20 % poprawnie, a ja się załamywałam, dlaczego? Skoro zwykle potrafię zrozumieć jak ktoś coś do mnie mówi, BA, nawet mogę radia słuchać i rozumiem...
Po wysłuchaniu trzech nagrań, każdego z nich dwa razy, przeszliśmy do reszty zadań, rozumienie tekstu pisanego (ufh, nie wiem jak to się nazywa fachowo, no ale nieważne.. :) ) i tworzenie własnego tekstu.
Standardowe zadanie, jeśli ktoś się przygotowywał do DELF to będzie wiedział :) typu: mamy kilka opcji do wyboru i różne kryteria, trzeba wypełnić tabelkę i wybrać opcję, która spełnia wszystkie kryteria. Dzisiaj na egzaminie miałam następujące zadanie: Ktoś chce wybrać prezent dla swojej mamy na urodziny. Pomyślał, że zapisze ją na jakieś zajęcia popołudniowe, typu rozrywka/nauka. Do wyboru był kurs tańca, a może śpiewu, lekcje hiszpańskiego, chyba gimnastyka (?), przepraszam, w zasadzie już nie pamiętam reszty. Każde zajęcia były opisane: gdzie, jak, kiedy, ile osób w grupie, dni i godziny, cena. Wymogi: żeby kurs nie kosztował więcej niż X euro na rok, żeby był po południu we wtorki i czwartki, żeby był na terenie miasta VANNES ;) żeby grupy nie były więcej niż 15-osobowe i cośtam jeszcze. No i wyszło bardzo klarownie, że prezentem zostanie kurs tańca, a może śpiewu (dopiero teraz zauważam, jak musiałam się stresować i przejmować, że nawet nie pamiętam :)).
Podczas robienia ćwiczeń z mojej książki abc DELF B1, zdarzało się, że czasami wynik był bardzo wątpliwy, to znaczy wybór odpowiedniej opcji okazywał się niejasny, trudny, itp. Na egzaminie nic z tych rzeczy.
Podczas robienia ćwiczeń z mojej książki abc DELF B1, zdarzało się, że czasami wynik był bardzo wątpliwy, to znaczy wybór odpowiedniej opcji okazywał się niejasny, trudny, itp. Na egzaminie nic z tych rzeczy.
Druga część polegała na odpowiedzeniu na pytania (typu test oraz niektóre otwarte) do tekstu o majsterkowaniu (bricolage), który nie był trudny, co bardziej wyszukane słowa były wytłumaczone pod tekstem. W większości pytań otwartych trzeba było zacytować zdanie/zdania z tekstu, tylko w jednym czy dwóch pytaniach trzeba było dać krótką odpowiedź własną. Tekst mówił raczej o statystykach (ile procent Francuzów lubi majsterkować, ile mają przeciętnie lat, itp), więc nie trzeba było znać ani nazw narzędzi ani czasowników :)
W trzeciej części trzeba było napisać maila do francuskiej koleżanki i opowiedzieć jej o kłótni z kolegą z kursu francuskiego podczas przygotowywania projektu. Samą przyczynę kłótni i przebieg, itp należało wymyślić samemu. Było podanych dość dużo szczegółów, w poleceniu: wyraź koleżance swoje uczucia, że jest ci przykro, poproś ją o poradę... Więc już samo wypełnienie polecenia dawało niezbędne 160-180 słów. Ja "wypracowanie" napisałam najpierw na brudno, a potem przepisałam, ale tylko dlatego, że kontrolowałam czas.
Ćwiczyłam wcześniej pisanie wypracowań, wiedziałam, że napisanie takiej ilości słów zajmuje mi niecałe pół godziny, więc potem zostawało mi jeszcze 15 minut na przeczytanie, poprawienie i przepisanie. Moja technika pisania wypracowań zakłada liczenie słów już od pierwszego słowa, także mam wszystko pod kontrolą, nie zdarza mi się nie dojść do 160 słów lub przekroczyć 180. Zdążyłam bez problemów, ale na sali były osoby, które nie zdążyły przepisać całego wypracowania...
Co mnie zaskoczyło, wszystkie brudnopisy poszły do kosza, przy oddawaniu egzaminów trzeba było je wręczyć. Swoją drogą zastanawiam się dlaczego? I tak pewnie nie zrobiłabym nic z moim brudnopisem w domu, ale to było komisyjne oddawanie: jednej pani trzeba było oddać egzamin, a drugiej obok trzeba było oddać brudnopis.
Ćwiczyłam wcześniej pisanie wypracowań, wiedziałam, że napisanie takiej ilości słów zajmuje mi niecałe pół godziny, więc potem zostawało mi jeszcze 15 minut na przeczytanie, poprawienie i przepisanie. Moja technika pisania wypracowań zakłada liczenie słów już od pierwszego słowa, także mam wszystko pod kontrolą, nie zdarza mi się nie dojść do 160 słów lub przekroczyć 180. Zdążyłam bez problemów, ale na sali były osoby, które nie zdążyły przepisać całego wypracowania...
Co mnie zaskoczyło, wszystkie brudnopisy poszły do kosza, przy oddawaniu egzaminów trzeba było je wręczyć. Swoją drogą zastanawiam się dlaczego? I tak pewnie nie zrobiłabym nic z moim brudnopisem w domu, ale to było komisyjne oddawanie: jednej pani trzeba było oddać egzamin, a drugiej obok trzeba było oddać brudnopis.
A pod wyjściem czekał na mnie mój chłopak, który zachował się fantastycznie, bo mnie przywiózł na egzamin, potem mnie odebrał, nie zwątpił we mnie ani sekundy, a przed samym egzaminem powiedział mi, że jeśli zdam, to mu kupi super prezent, a jeśli nie zdam, to mi zapłaci za drugi egzamin w czerwcu :) W domu czekał na mnie obiad, a potem moje ulubione torciki z cukierni, w której.. ekhem, nie można jeść codziennie, bo trzeba by być strasznie bogatym. Więc stres po egzaminie zbiłam słodkościami różnego rodzaju :)
Polecam zdawanie egzaminu B1, ja osobiście miałam wyobrażenie, że to jest trochę wyższy poziom. Może dlatego, że jestem bardzo wymagająca w stosunku do siebie i ciągle uważam, że za mało się nauczyłam. Po-le-cam!
Super to wszystko opisałaś, a Vannes to miasto, w którym mieszkam :) :)
OdpowiedzUsuńKiedy wyniki?
Dołączam się do pytania Justyny- kiedy będzie wiadomo jak dobrze zdałaś? Bo że zdałaś to nie mam żadnych wątpliwości ;)
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania Justyny- kiedy będzie wiadomo jak dobrze zdałaś? Bo że zdałaś to nie mam żadnych wątpliwości ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam!! Justyna, właśnie dlatego napisałam drukowanymi VANNES :)))) Chyba mi przyniosłaś szczęście! A wyniki... hm nie mam pojęcia, bo nic nie powiedzieli, a może powiedzieli a ja nie zrozumiałam :D Zadzwonię i się zapytam (ale to po godzinie 16.30 czy tam 17, bo Instytut Francuski jest zamknięty, godziny siesty, muszą się przystosować do hiszpańskich godzin :)
OdpowiedzUsuń