Słów mi brak, tchu mi brak, jestem chyba za bardzo nerwowym człowiekiem, żeby zdawać jakieś egzaminy językowe, a w szczególności ustne...
I wiem, że przesadzam stokrotnie, bo potem (zdam czy nie zdam, ale tak, nadejdzie to POTEM!) przyjdę, zrelaksowana, usiądę, napiszę, że nie było tak źle (tak sobie chcę wyobrażać).
Czas na obietnice i plany, to zawsze mi pomaga w zrelaksowaniu się. Lubię mieć rzeczy pod kontrolą.
Jeśli zdam, to postaram się zrobić tak, żeby w czerwcu: 1. zdać B2 z francuskiego lub 2. C1 z angielskiego! (Wybór w zależności od tego, jak mi pójdzie B1 z francuskiego, bo jeśli zaliczę ledwo ledwo, to nie będę się pchała na B2, ale jeśli zaliczę nieźle, to się zastanowię na serio :))
Jeśli nie zdam, to zrobię najpierw angielski, a potem za rok B2 z francuskiego, bo to będzie oznaczało, że jednak mój poziom... za wysokie progi :)
Zdałam sobie sprawę, że powinnam chyba płacić mojej lektorce za pomoc psychologiczną :) Cały czas wysyłam do niej jakieś wiadomości z różnego typu zapytaniami i moimi problemami ze stresem, a ona tak cierpliwie mi na na odpowiada :)
No dobrze, wracam do nauki i słuchania tekstów i w ogóle rozmawiania ze ścianą, sąsiedzi chyba wariują, bo od rana do wieczora (oczywiście jak tylko jestem w domu) słucham francuskich wiadomości, reportaży, itp.
Je croise les doigts !! Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńI jak było?:)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie jak bylo??
OdpowiedzUsuńi? Mam nadzieję, że świętujesz sukces ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziękuję, właśnie zamieściłam wpis z opisem egzaminu :)))) Musiałam się trochę odstresować :)
OdpowiedzUsuń