Sama nie wiem, czy jestem zadowolona, czy nie... W weekend zrobiłam tyle ćwiczeń, zadań i w ogóle wypracowań z francuskiego, że jak wczoraj miałam lekcję z Leiką, to przez prawie dwie godziny (dokładnie przez godzinę i 45 minut) sprawdzałyśmy moje ćwiczenia (i to nie wszystkie, tylko te, do których nie miałam klucza/odpowiedzi, lub te z dłuższą odpowiedzią pisemną, itp).
Potem nam zostało 15 minut lekcji, które wykorzystałyśmy na słuchanie z płyty CD kilku audycji z podręcznika. Sama w domu bardzo rzadko słucham płyty z podręcznika, bo jakoś mnie to nie motywuje (słucham innych rzeczy, a nie takich nudnych, wiem, wszystko to nauka, ale... :) ) więc miałam przynajmniej szansę, żeby ktoś mi wytłumaczył, co mówiły osoby z nagrań, kiedy czegoś nie zrozumiałam, ale zostałam z poczuciem... nienasycenia, miałam jeszcze kilka rzeczy do przerobienia, ale nie wystarczyło nam po prostu na to czasu... Pocieszam się, że już nie będę robić na raz tyle ćwiczeń, bo już nie mam żadnych zaległości tego typu, więc teraz już lekcje będą szły sprawniej, a z drugiej strony jak sobie myślę, to robić ćwiczenia cały weekend, a potem żeby nikt tego nie sprawdził, to też takie mało motywujące i niepraktyczne...
Dlatego pomimo mojej drobnej nie-satysfakcji, staram się przekonać samą siebie że zrobiłam dobrze. Mam też wytyczony plan działań i wiem, co zrobić na następną lekcję i czego się nauczyć, bo czas goni i egzamin tuż tuż!!!
Ja większość ćwiczeń moim uczniom poprawiam w domu a na lekcji skupiamy sie tylko na analizie popełnionych błędów. Może zaproponuj jej takie rozwiazanie :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie:)
UsuńHmmm, może i racja, zaproponuję to mojej pani lektorce :)
OdpowiedzUsuń