Egzaminy DELF i DALF. Kilka gorzkich słów. Przeczytaj, jeśli myślisz o egzaminie.

Uwaga, mam natchnienie filozoficzne. I nie przebieram w słowach. 

W życiu jest czasem tak, że czegoś chcemy. I sobie myślimy, że fajnie by było to zrobić, mieć, osiągnąć. Coś, co byłoby dla nas wyzwaniem, co wymaga jakiegoś wysiłku, przysiąścia (ojej, ponoć nie ma takiego słowa, bo mi się podkreśla na czerwono, ale ja właśnie mam na myśli przysiąście, więc zostawiam, czy ktoś nie rozumie? Wytłumaczę).

Ale potem proza codzienności, która czasami nas przytłacza (praca, zmywanie, zakupy, dzieci, dojazdy) albo chęć otrzymania natychmiastowej rekompensaty (zrobienia czegoś przyjemnego, jak: wyjście na kawę z przyjaciółką, poleżenie na kanapie, przeczytanie książki czy obejrzenia serialu - mówi to osoba, która rzuca wszystko, gdy jest dostępny najnowszy odcinek Gry o Tron! Ja też jestem człowiekiem) powodują, że to, czego chcemy, o czym sobie myślimy, że fajnie by było to zrobić, znika, rozpływa się, a w najlepszym wypadku oddala się do kolejnego stycznia i do kolejnych postanowień noworocznych. Z gatunku tych, których nigdy nie wypełniamy. Schudnę, będę zdrowo się odżywiać, będę  miła dla tej ciotki, rzucę palenie, co tam jeszcze sobie wymyślamy, że dobrze będzie realizować od stycznia.



A potem znowu mówimy: "no nic, jak kiedyś będę mieć czas, to się tym zajmę, może (podaj jakiś termin: jak skończy się ta zima i będę mieć więcej energii, jak skończę liceum/studia/jak obronię magisterkę, jak zmienię w końcu pracę, jak będę mieć urlop, jak skończy się urlop, jak zacznie się jesień, podczas dni wolnych Bożego Narodzenia)...". I kolejny rok mija, a z certyfikatem dupa blada!

Niestety z egzaminem DELF i DALF (mój nowy cel, jeśli jeszcze nie przeczytałeś, to zapraszam TU) jest właśnie tak. Jeśli chcesz do niego podejść, to MUSISZ sobie to zaplanować. 
Musisz zabrać się za naukę, zaplanować zagadnienia, które musisz powtórzyć albo których w ogóle musisz się nauczyć, poszerzyć słownictwo. 
Musisz słuchać francuskiego, mówić po francusku, pisać po francusku.
Musisz rozciągnąć dobę, albo po prostu przestać... prokrastynować, przestać odkładać to, co chciałbyś osiągnąć, na później.

Zgadzasz się? 

Ja uważam, że nie ma innej opcji, no chyba że mieszkasz we Francji od kilku lat i obracasz się codziennie wśród osób mówiących po francusku, które poprawiają Twoje błędy w wymowie, gramatyczne, w pisowni. 

Inaczej nie zdasz DELF. DALF też nie.

Dlatego ja wzięłam się bardzo poważnie za naukę do DALF, ponieważ chcę go zdać. Jest to mój motywator! 

Gdyby nie egzaminy z francuskiego i moje postanowienia, że zdam kolejne, to uważam że do tej pory byłabym na poziomie A2, myśląc sobie "no nic, zajmę się francuskim jak będę mieć czas. Może w tym roku?". Miałabym zrywy nauki raz na miesiąc, a nawet jeśli czuwałby nade mną jakiś lektor, to raczej dlatego, abym nie miała wyrzutów sumienia, że się nie uczę. Przecież płacę za naukę! To oznacza że się uczę, czego więcej chcieć?

Muszę się uczyć, bo postanowienie jest postanowieniem, a nie stać mnie na to, żeby takiego egzaminu nie zdać. Stawka jest za wysoka (dosłownie, finansowo), nie mam ochoty wywalić kilkuset złotych w błoto przez moje lenistwo i brak konsekwencji. Z drugiej strony nie stresuję się egzaminem (moje postanowienie nie wywiera na mnie negatywnej presji), bo wiem, że jeśli dobrze się przygotuję, to będzie on kolejnym krokiem, kolejnym zrealizowanym przeze mnie celem.

Bardzo nie lubię takiego podejścia do sprawy: "taaak, no kiedyś będę musiał się tym zająć" - mówionego bez większego przekonania. Dla mnie to brzmi jak anty-postanowienie, czyli takie, które wiesz, że nie zostanie zrealizowane, ale próbujesz się łudzić tym, że może jednak, że może się uda.
Jak?? Jeśli nie przysiądziesz, to się nie nauczysz. Jeśli się nie nauczysz, to nie zdasz. I kropa.



Jestem ciekawa, co sądzicie o takim podejściu. Nie chcę żeby to zabrzmiało jak gadki pseudomotywacyjne, ale ja trochę taka jestem - uważam, że sky is the limit, że jeśli czegoś nie uda mi się osiągnąć, to będzie to po prostu moja wina, zaniedbanie, brak zaangażowania. 

egzamin delf dalf francuski B2 C1

Nie mówię, że nie udało mi się czegoś, bo nie miałam natchnienia, bo nie znalazłam czasu, nie szukam wymówek. Jeśli czegoś nie zrobiłam dobrze, to po prostu moja wina.

Czas na oglądanie Gry o Tron rezerwuję sobie z góry. Nie wpływa on na moją naukę :)

A czy Ty odkładasz swoje plany, postanowienia na wieczne nigdy?

Kiedy podejdziesz do egzaminu DELF? DALF? Tylko to chcę wiedzieć. Nie interesuje mnie kiedy schudniesz czy rzucisz palenie.

UWAGA
Wiem, że wielu z moich czytelników to NAPRAWDĘ pracowite osoby, które osiągnęły lub mają duże szanse osiągnąć sukces na egzaminie. Oczywiście wpis nie jest kierowany do Was - ufam, że nie weźmiecie go do siebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Francuski - nauka do B1, B2 .... , Blogger