10 najpiękniejszych chwil w życiu - wyzwanie 5 dni do lepszego bloga
Pierwszy dzień wyzwania - ufh, zdążyłam!
Moje 18 urodziny? Moment, w którym poznałam mojego chłopaka? A może oświadczyny lub urodzenie dziecka? Najpiękniejszy prezent pod choinkę? Obrona magisterki?
NIE. Ja opiszę moich 10 najpiękniejszych chwil w życiu związanych - pośrednio lub bezpośrednio - z nauką francuskiego! Czy ktoś z Was współdzieli ze mną jakieś wspomnienie?
Przyznam szczerze, że 10 wydaje mi się dość dużą liczbą, ale miałam dzięki temu okazję zastanowić się nad tym (trochę ponad) półtora roku, od kiedy to uczę się francuskiego.
1. Zdecydowanie najpiękniejszą chwilą do tej pory była ta, w której dowiedziałam się, że zdałam egzamin DELF B1. Fantastycznie! Nie wiedziałam co prawda ile otrzymałam punktów, ale sama wiadomość była już rewelacyjna. Byłam bardzo dumna! I zmotywowana do dalszej pracy.
2. Zaraz po tym plasuje się - nie wiem czy to można nazwać chwilą, ale potraktuję to wyzwanie dość luźno - przyjemność z mówienia po francusku podczas pobytu we Francji. Rozmowa z moją przyjaciółką Polką i jej chłopakiem Francuzem, żadne z nich nie wierzyło, że uczę się francuskiego od kilkunastu miesięcy!
3. Dalsze punkty już chyba będą nie w kolejności chronologicznej...
Przypływ radości i motywacji po założeniu bloga pod koniec września 2014 roku. Nie wiedziałam jeszcze, że blogowanie o.. języku francuskim będzie mi sprawiało tyle radości!
4. Moment zakończenia i wyjścia z egzaminu pisemnego DELF B2. Myśli w stylu: "Niech się dzieje wola nieba" - ale to też było szczęście! Wielka ulga przed moimi miesięcznymi wakacjami pełnymi wyjazdów, zwiedzania i wizyt. Zrobiłam co mogłam i wkrótce dowiem się czy zrobiłam to dobrze czy może trochę gorzej, ale nie myli się tylko ten, który nic nie robi.
5. Dzień, w którym podczas mojej lekcji francuskiego po raz pierwszy udało mi się wydobyć z siebie kilka zdań, które miały sens i które moja lektorka zrozumiała bez problemu. Pamiętam to doskonale, byłam taaaka dumna! Pochwaliłam się od razu po lekcji mojemu chłopakowi w wiadomości: "Umiem powiedzieć cztery zdania z rzędu po francusku!!" (bez linka, bo to było zanim założyłam bloga :))
6. Napisanie pierwszego testu z francuskiego na 95%. To był bardzo podstawowy poziom i mimo, że języki obce są moją pasją, na początku uczyłam się francuskiego dość mechanicznie, nie wiedziałam, czy uda mi się napisać tamten sprawdzian nawet jako-tako, nie czułam tego języka. Na szczęście potem poczułam :) Ale tamten egzamin uświadomił mi, że tak, ja mogę.
7. Odkrycie, że istnieje mnóstwo blogów językowych, nawet samych o francuskim, nie mówiąc już o innych językach. To łączy się bezpośrednio z punktem 3 - założyłam bloga pod wpływem impulsu i po przeczytaniu posta motywującego na blogu Justyny, o TEGO.
8. Szpanowanie (oczywiście żartobliwe... w ramach przyjacielskiej rywalizacji) przed moim chłopakiem, że zrozumiałam więcej z wiadomości francuskich niż on.
9. Chwila, w której przestałam podśpiewywać francuskie piosenki "na na na... ą bą żą, tralala, si bą", a zaczęłam czytać ich teksty w internecie, rozróżniać słowa, rozumieć i.. podśpiewywać trochę poprawniej pod względem językowym.
10. Las but not least... Ojej powinnam pewnie napisać to po francusku, jak to się mówi??? Czy jest jakiś odpowiednik?
Sam fakt stawienia się na egzamin DELF B2. Jak wiecie, jestem fanką egzaminów. Ale jeśli czuję, że nie znam języka chociaż "w okolicy" poziomu, to się nie pcham na egzamin... A tutaj tak, uznałam, podjęłam decyzję, nauczyłam się i poszłam i napisałam, posłuchałam, pokonwersowałam (na ustnym). czy wygrałam - nie wiem, ale i tak jestem usatysfakcjonowana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz