Czy egzamin DELF B2 jest trudny? PORADY
Moje wrażenia po egzaminie pisemnym DELF B2... Na pewno nie da się opisać jednym słowem.
Zapraszam także do przeczytania wpisów o podobnej tematyce:
Przechodzę do mojej relacji i porad:
SŁUCHANIE
Słuchanie dwóch nagrań, pierwszego dwa razy z trzyminutową przerwą, następnie pięć minut na uzupełnienie pytań, a potem jednorazowe (!) słuchanie drugiego dokumentu z kilkoma minutami na uzupełnienie.
Pierwsze nagranie zrozumiałam bardzo dobrze, ale.. zwiodły mnie dość podchwytliwe pytania, które były bardzo szczegółowe i miałam wrażenie, że pytały prawie o tę samą rzecz. Co chcą osiągnąć Francuzi przeprowadzając się z Paryża do małego miasteczka? Po co wyprowadzają się z Paryża? Nie mam pojęcia, czy odpowiedziałam poprawnie na pytania tego typu, pewnie w nagraniu było jakieś niesłyszalne dla mnie słowo, które sprawiało, że każde pytanie miało swoją konkretną odpowiedź, ale.. No cóż, zrobiłam tę część jak umiałam, a potem musiałam przejść do drugiego tekstu, którego można było wysłuchać tylko raz. Połowę pytań zaznaczyłam, bo byłam przekonana, parę na chybił-trafił, resztę na "bo tak mi się wydawało na chłopski rozum".
ROZUMIENIE TEKSTU
Dwa teksty, jeden o charakterze informacyjnym, za 13 punktów, wydał mi się łatwiejszy, drugi o charakterze argumentacyjnym, za 12 punktów nad którym spędziłam więcej czasu, bo miałam zagadki logiczne. Mój chłopak mówi, że ja za dużo myślę i jak mi zadają proste pytanie, to mam na nie odpowiedzieć bez wgłębiania się z filozofię. No i zadano mi pytanie w stylu: Autor tekstu przekonuje, że warto pokonywać krótkie odcinki na rowerze zamiast samochodem, powiedz czy to prawda czy fałsz. A tekst brzmiał (mniej więcej...) Wolność w mieście, wolna przestrzeń... wolność wyboru sposobu dojazdu do szkoły, pracy. Prędzej czy później każdy z nas będzie musiał wybrać bardziej "aktywne" środki lokomocji. Napisałam, że PRAWDA, że on przekonuje do tego, ale wcale nie jestem przekonana, bo jak dla mnie tekst był napisany w taki sposób, że można było go zrozumieć dwojako: albo że każdy ma wolność i może sobie wybrać czy pojedzie samochodem czy rowerem, albo że każdy może mieć wolność do przestrzeni w mieście, wolnej od samochodów.. W końcu jakoś ujęła mnie tak druga wersja, że skoro autor mówi, że prędzej czy później będziemy MUSIELI wybrać aktywne środki lokomocji.. Na szczęście reszta pytań była dość jasna i przebrnęłam przez nią bez większych problemów.
WYPRACOWANIE
Ostatnio ćwiczyłam trochę pisanie tych egzaminacyjnych rozprawek, tematy brałam z książek przygotowujących do DELF B2. Moje wypociny sprawdzała mi moja lektorka, w ciągu ostatnich dwóch tygodni napisałam około 12 wypracowań, wcześniej też kilka, ale nieregularnie. Te ostatnie napisałam dosłownie dzień przed egzaminem i okazało się, że pojawił mi się na egzaminie bardzo podobny temat do tego, na który pisałam dzień wcześniej :)
Musiałam napisać list do pana dyrektora francuskiej firmy, w której pracuję, z prośbą, aby przeprowadził negocjacje z restauracjami, które znajdują się w okolicy biura, żeby przygotowały korzystną cenowo ofertę na obiady dla pracowników, bo dzielnica robi się coraz droższa i coraz mniej osób z naszej firmy stać na to, aby jeść codziennie obiady na mieście. Wskazać plusy takiego rozwiązania dla pracowników i dla firmy, aha, no i w imieniu wszystkich, moim i moich kolegów.
Dzień wcześniej również pisałam list do pana dyrektora w imieniu całej firmy, z prośbą o coś tam, wskazując plusy takiego rozwiązania. :)
Chyba poszło mi nieźle, list napisałam na brudno i jeszcze starczyło czasu, aby go przepisać. Pisałam go część po części, tzn. wstęp na brudno - przepisywałam na czysto, pierwsza część na brudno - na czysto, itp. Uznałam, że jeśli zacznie mi się palić grunt pod nogami (czytaj mało czasu), to przejdę na czystopis i będę pisać co mi przyjdzie do głowy. Nie było jednak takiej potrzeby, skończyłam pisać przed czasem.
MOJE PORADY DOTYCZĄCE EGZAMINU
Bardzo polecam dobre rozplanowanie zadań, bo po upłynięciu czasu przeznaczonego na egzamin panie nadzorujące powiedziały jak w MasterChefie: "proszę podnieść ręce do góry", na co większość osób, które już skończyły, w teatralnym geście pełnym zachwytu, że mogą uczestniczyć w rytuale MasterChefa podniosły ręce*, ale kilka zostało jeszcze z ręką trzymającą długopis i przepisującą ostatnie zdania wypracowania. Sceny dość dramatyczne, bo panie nie mogły naruszyć integralności cielesnej osób egzaminowanych i odepchnąć ich ręki, ale widać było, że miały wprawę i z takimi delikwentami, bo po prostu wyciągnęły im egzaminy spod długopisu, nie zważając na cmokania niezadowolenia.
Polecam również zaplanowanie treści wypracowania na brudno (na naszym egzaminie osobnych czytsych kartek nie brakowało). Coś takiego jak "plan wypracowania" w punktach z podstawówki, to jest naprawdę przydatna rzecz, jeśli mamy zamieścić kilka ważnych elementów w treści wypracowania. Za to też są punkty! Jeśli w poleceniu jest jak byk, żeby "wskazać plusy takiego rozwiązania dla pracowników i dla firmy" - a my prezentujemy tylko plusy dla pracowników, to tracimy punkty. Proste. Dlatego tworząc sobie plan, co zajmie nam może z 30 sekund, upewniamy się że nie pomijamy żadnego z elementów polecenia.
Teoretycznie na część pierwszą - słuchanie jest 30 minut, na rozumienie tekstu i na wypracowanie po godzinie, ale wszystkie polecenia są na jednym arkuszu, więc zawsze można manipulować czasem i pod koniec wrócić do poprzednich ćwiczeń lub wypełnić te, które zostawiliśmy "na później" (czyli chyba na kiedy nam się magicznie objawi odpowiedź przed oddaniem egzaminu).
Czy zdałam? Wcale nie jestem pewna, ale mam moje wnioski:
1. Przez najbliższy miesiąc nie będę się uczyć francuskiego! Hurra! (Tylko oglądanie filmów i np. reportaży, czytanie wiadomości w internecie, kontakt z językiem jak najbardziej!) A przede mną pierwsza część wakacji, tadaaam!
2. Jeśli zdałam, to świetnie i zastanowię się nad C2 z hiszpańskiego lub C1 z angielskiego (ale spokojnie, nie przekwalifikuję bloga, nadal będę fanką francuskiego).
3. Jeśli nie zdałam, to biorę tyłek do roboty i zdam niebawem, no cóż, są gorsze rzeczy w życiu niż jeden niezdany DELF. Właśnie tak rozmawiałam z moim chłopakiem i pytałam się go, czy on się wstydził, jak nie zdał po raz pierwszy B2. On mi powiedział, że nie, bo czego ma się wstydzić (tak, ale on nie pisał bloga i o jego egzaminie wiedziałam tylko ja, kilku kolegów z pracy i jego lektorka). Obydwoje doszliśmy do wniosku, że nigdy nie mieliśmy zbyt wielu porażek edukacyjnych (studiując prawo oblałam parę egzaminów, ale to były egzaminy w stylu: zdaje pięć osób na sto, a ja taka wybitna nie byłam), więc tak patrząc z pozytywnej strony, jeśli nie zdam, to mogę sobie powiedzieć, że no cóż, jakieś porażki edukacyjne mogę mieć, a z negatywnej, to mogę się załamać i usiąść i płakać i obrazić się na francuski za to, że się nie douczyłam i nie zdałam mojego DELF B2, o którym trąbiłam całemu światu (schlebiam mojemu blogowi, że idzie na cały świat, a to nieprawda) przez pół roku. Jeszcze się zdecyduję, którą opcję wybiorę, najprawdopodobniej zdecyduje za mnie moment cyklu, w jakim będę się znajdowała i podatność na smutne wiadomości.
4. Jest bardzo ważne, żeby pisać dużo wypracowań przed egzaminem, bo można trafić na podobny temat :)
5. Uwielbiam naukę języków obcych!
* Tak, naoglądałam się tych programów na amerykańskich licencjach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz