2015.04 - PODSUMOWANIE MIESIĄCA

2015.04 - PODSUMOWANIE MIESIĄCA

Niniejszym wprowadzam na blogu nowy zwyczaj pisania podsumowań, zaczerpnięty z innych blogów, a motywowany faktem, że często nawet nie zdaję sobie sprawy ile rzeczy udało mi się zrobić w ciągu miesiąca. Podsumowanie pod względem językowym, ale możliwe też inne wątki :) 

1. Wycieczka do Brukseli i Paryża - moja KOMUNIKACJA WERBALNA owocna i skuteczna! Zapraszam do przeczytania wpisu TUTAJ - dotyczącego moich osiągnięć w konwersacji, a TUTAJ - o samej wycieczce.

wymogi delf b2 delf b2, metoda nauki gold list method



2. Dzięki czemu moje obawy przed mówieniem po francusku znacznie się rozproszyły!

3. Na blogu dokończyłam cykl 3 wpisów: WYMOGI na egzamin DELF B1, oto linki:

4. Nauka języka książkowa: do połowy kwietnia nie za bardzo skuteczna, bo byłam na wyjazdach i nie miałam zbyt wiele czasu, ale odbiłam sobie za to w punkcie 1 - wycieczką. Za to w drugiej części kwietnia zaplanowałam sobie Wyzwanie językowe (LINK) - mam nadzieję, że mi to pomoże w...

5. EFEKTYWNEJ NAUCE DO DELF B2!! Zapisałam się na egzamin. Termin pisemnego w moim mieście to 12 czerwca! Ustny mam 1 czerwca (doszło do małej zmiany, najpierw miałam datę wyznaczoną na 10 czerwca, ale ostatecznie mi ją zmieniono na 1 na dodatek o godzinie 20!!) (cały dzień czekania, nie lubię tego)

6. Wygrałam trzy nagrody w konkursie "Znajdź wielkanocne jajeczko", post na ten temat TU. :)))

7. Doszłam do wniosku, że Gold List Method nie jest dla mnie.

8. W związku z faktem, że mój blog okazał się być całkiem porządnym przedsięwzięciem i że już mam na nim prawie 90 postów, postanowiłam ułatwić czytelnikom nawigację. Teraz moje wpisy są podzielone na kilka kategorii (klikając na nazwę kategorii od razu się załaduje strona z zagadnieniem, które szczególnie Cię interesuje :) :


Nazwy kategorii (etykiet) znajdują się na samej górze bloga oraz na samym dole. Niektóre posty mają kilka kategorii, zawsze trudno mi się zdecydować.

9. NAJPOPULARNIEJSZYM POSTEM KWIETNIA okazał się wpis Nie ma to jak ODWOŁANY LOT do Paryża - jeśli jeszcze go nie przeczytaliście, to serdecznie zapraszam. Jako że był to opis mojej podróży do Francji (i Belgii przy okazji), a nie miał zbyt dużo wspólnego z nauką francuskiego, to spieszę z informacją, że kolejnym w kolejce popularności ale już o tematyce językowej był post GOLD LIST METHOD - moja opinia.

10. Zastanawiam się nad nowościami na blogu: wprowadzeniem systemu komentarzy Disqus, ponieważ bardzo mi się podoba, z tego co widzę na innych blogach, jest bardzo praktyczny, bo od razu wiadomo kto, kiedy, co i gdzie odpowiedział, widziałam też, że jego wdrożenie nie jest (ponoć) trudne, dlatego jak znajdę chwilę, to się tym zajmę.
Drugą rzeczą jest kiełkująca powoli idea zamieszczania postów językowych, znaczy stricte dotyczących zagadnień z francuskiego. Moja znajomość języka jest coraz lepsza, mam ochotę się dzielić moimi spostrzeżeniami z procesu nauki, może nie byłyby to wpisy z bardzo zaawansowanej gramatyki czy słownictwa, jednak już mi się zdarzyło kilka razy, że podczas nauki francuskiego pomyślałam: ale interesujące! Mogłabyś napisać coś o tym na blogu!

Całkiem niezłe te moje osiągnięcia z kwietnia! Ciekawe jak tam maj! Moim postanowieniem na maj jest przede wszystkim dobre przygotowanie się do egzaminu DELF B2 i jego zaliczenie w czerwcu! A czy ktoś z Was chce się publicznie pochwalić swoimi osiągnięciami lub planami?


Przegląd Nowego Kina Francuskiego w Warszawie!

Przegląd Nowego Kina Francuskiego w Warszawie!

Wszystkim, którzy w dniach 13-19 maja 2015 roku będą przebywać w Warszawie chcę:
1. przekazać wyrazy mojej zazdrości ;)

2. polecić wybranie się na 6. Przegląd Nowego Kina Francuskiego!

festiwal kina francuskiego warszawa


Akcja jest zorganizowana przez Gutek Film i Instytut Francuski w Polsce. Pokazy filmów odbędą się w kinie Muranów (ja osobiście bardzo lubię to kino!).

W 2015 roku Przegląd jest specjalny, ponieważ skupia się na adaptacjach literackich! Jeśli coś Wam mówią tytuły takie jak "Guillaume i chłopcy! Kolacja!" (Guillaume Galienne) lub "Markiza Angelika" (Anne Golon), to na pewno będzie Wam przyjemnie obejrzeć ekranizacje tych książek. A jeśli Wam nic nie mówią, to tym bardziej zachęcam do oglądania, w moim imieniu także!

Będzie można zobaczyć też ekranizacje komiksów ("Kot rabina", "Prawda o Lulu", "Francuski minister"), a także film "Ernest i Celestyna", nominowany do Oskara ... I to oczywiście nie wszystko, dlatego tutaj zamieszczam Wam linka ze szczegółowymi informacjami, programem projekcji i zebranymi zapowiedziami filmów! 

Jeśli ktoś się wybierze... to czekam na relację :)


Ach, zapomniałabym, bilety kosztują 18 zł i 16 ulgowe!

Link do wydarzenia na Facebooku: https://www.facebook.com/events/1563418343931559/ 
GOLD LIST METHOD - moja opinia

GOLD LIST METHOD - moja opinia

Jakiś czas temu Kocia Mama zapytała mnie, czy znam Gold List Method. Nie znałam. Ale teraz już znam i nawet zdążyłam sobie wyrobić opinię na jej temat.

CO TO JEST?

Gold List Method jest to metoda nauki języków obcych, której celem jest pomoc w nauce słówek w językach obcych, wykorzystując pamięć długotrwałą.

NA CZYM POLEGA?

Pierwszego dnia stosowania metody trzeba zapisać w zeszycie (na lewej stronie) 25 słówek z języka obcego. Bez pośpiechu, ale też bez powtarzania słówek. Obok należy wpisać ich tłumaczenia na polski. Tak zapisane słówka należy przeczytać i wrócić do nich dopiero za dwa tygodnie (najlepiej zapisać datę przy liście). Założenie jest takie, że po dwóch tygodniach, a maksymalnie dwóch miesiącach (bez zaglądania w tak zwanym międzyczasie do zeszytu) powinniśmy zapamiętać około 30% słówek zapisanych na liście. 
Nową listę można robić każdego dnia, co dwa dni lub nawet kilka razy dziennie - w takim przypadku robimy odstęp pomiędzy pisaniem każdej listy wynoszący 15 minut.
Po minimum dwóch tygodniach wracamy do listy i "destylujemy", czyli sprawdzamy, które słówka udało się nam zapamiętać. Te, których nie udało się nam przypomnieć, zapisujemy ponownie, a to listy wracamy znów za kolejne dwa tygodnie. I tak aż do momentu, kiedy zapamiętamy wszystkie słowa.

Metoda służy do zapamiętania słówek "na zawsze" bez konieczności ich wkuwania, dzięki pamięci długotrwałej, gdzie wiedza się akumuluje podświadomie.

Twórcą metody jest David J. James, bardzo miły pan, który mówi w 20 językach, a całkiem interesujący wywiad z nim można obejrzeć w archiwalnym programie Dzień Dobry TVN TU.
W programie pan Jones mówi między innymi, że trudności w nauce języka nie są kwestią talentu czy jego braku, ale złych metod. I że poleca swoją metodę osobom, które mają takie właśnie problemy.


JAK ZACZĘŁAM - I MOJE EFEKTY

Zaczęłam robić listy na początku kwietnia. Wiem, nie minęło dużo czasu, ale już po tym czasie wiem, że TO NIE JEST sposób na naukę słówek dla mnie. Dlaczego?

1. Ponieważ metoda wydaje mi się bardzo długotrwała, ja chcę widzieć efekty wcześniej, niż po dwóch czy czterech tygodniach. 
2. Nie jest dla mnie trudnością nauczenie się, dajmy na to 200 słówek z języka obcego, w jakimś rozsądnym czasie oczywiście, na przykład w tydzień.
3. Metoda zaczęła prowokować we mnie swego rodzaju znudzenie całą procedurą, pisaniem list, powracaniem do nich za dwa tygodnie, itp. (mimo, że jestem wzrokowcem i lubię uczyć się z czegoś, co WIDZĘ, bardzo mi to pomaga).
4. Ja tak naprawdę jestem trochę kujonem i sprawia mi radość nauka słówek i odmian czasowników, więc może dlatego metoda mi nie odpowiada. Polecam szczególnie osobom, które się widzą jako moje przeciwieństwo, tzn. którym nauka słówek czy odmian nie sprawia szczególnej przyjemności.
5. Wolę czytać listę słówek przez trzy kolejne dni, mam wrażenie, że w taki sposób lepiej zapamiętuję.

OPINIE INNYCH I LINKI

Opinie, jakie znalazłam w internecie są dość pozytywne, dajmy na to na forum TU.

Link do strony z szerokim opisem i wskazówkami twórcy metody Gold List Method TUTAJ

TUTAJ znajdziecie filmik po polsku tłumaczący na czym polega metoda, uwaga, mówi sam David J. James! :)

PODSUMOWANIE

Ile osób, tyle opinii, wiadomo :) I to jest właśnie świetne, że dla każdego znajdzie się coś dobrego.
W moim przypadku metoda nie zatriumfowała, nie tyle przez jakieś jej braki czy błędne założenia, ale bardziej przez moje nastawienie do nauki języka. Jeśli przez 3 tygodnie mam się nauczyć 220 słów, ale przy tym przepisać 15 razy listę, to wolę napisać te słówka raz i się ich porządnie nauczyć. 

Sądzę jednak, że dla osób, które nie lubią nauki słówek jako takiej lub nie mają zbyt wiele czasu na ślęczenie nad słówkami, może to być świetny sposób na naukę. W końcu lepiej nauczyć się 220 słów w trzy tygodnie niż wcale!!

Czy ktoś z Was słyszał o tej metodzie i miał przyjemność z niej skorzystać?
Projekt WYZWANIE JĘZYKOWE

Projekt WYZWANIE JĘZYKOWE

Jutro mam zamiar zapisać się na egzamin DELF B2! Na sesję czerwcową. 12.06 - to dzień próby!

To już za 52 dni (nawet nie mam dwóch miesięcy na przygotowania)!

Prawdę mówiąc troszkę się stresuję, bo nie chciałabym, żeby się okazało, że nie jestem w stanie ogarnąć przepaści pomiędzy B1 a B2 w parę miesięcy. Wiem, że pomiędzy tymi poziomami jest dość spora różnica, no ale... Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!

Zainspirowałam się projektem WYZWANIE JĘZYKOWE, o którym przeczytałam po raz pierwszy na blogu http://swiatpelenjezykow.blogspot.com.es/ i postaram się wcielić go w życie przed moim egzaminem. Wydaje mi się, że to jest praktyczny sposób na naukę języka obcego.

Wyzwanie językowe polega na tym, żeby przez określoną ilość dni spędzać maksymalną ilość czasu w ciągu dnia na obcowaniu z wybranym językiem obcym poprzez kucie słówek, czytanie artykułów, książek, słuchanie reportaży, radia, nagrań, oglądanie seriali, telewizji, robienie ćwiczeń, pisanie wypracowań, rozmowy z samym sobą lub z inną osobą, myślenie w innym języku... Słowem, czego sobie człowiek nie wymyśli. Oczywiście długość wyzwania każdy określa sobie sam.

Moje wyzwanie będzie trwało do dnia mojego egzaminu DELF B2.

język francuski wyzwanie językowe
HAHA no oczywiście, że to nie ja, ale tak chcę wyglądać przez najbliższe tygodnie


Egzamin pisemny odbywa się w piątek 12 czerwca, a ustny... no własnie, jeszcze nie wiem ;) Potem się zobaczy, przewiduję wyzwanie z angielskiego, aby może napisać jakiś certyfikat z angielskiego (ale to jeszcze nie jest żadne zobowiązanie; z angielskim mam wielki problem :) ).

Moim założeniem jest pisanie na blogu posta co dwa-trzy dni z podsumowaniem procesu nauki, praktycznymi wskazówkami dotyczącymi wszelkich aspektów języka francuskiego, opisem moich problemów czy przeszkód dotyczących francuskiego. Ogólnie wszystkiego co wyjdzie "w praniu" podczas wyzwania. 

Czy ktoś z Was ma zamiar zdać DELF B2 w tej sesji egzaminacyjnej? A może B1 lub C1? Nie ma to znaczenia!
Zaplanowanie sobie wyzwania językowego na pewno pomoże w osiągnięciu lepszego wyniku na egzaminie. A może już ktoś z Was wyzwał kiedyś siebie samego na taki pojedynek z jakimś językiem obcym? Ja jeszcze nigdy, ale teraz mam zamiar poświęcić każdego z tych 52 dni parę godzin na naukę francuskiego.

Moja NAUKA IDEALNA to byłoby:

 - ok. 45 minut dziennie SŁUCHANIA(aktywnego) francuskich nagrań, podkastów, oglądania filmów, itp
 - NAUKA SŁÓWEK ze słownika obrazkowego - intensywna! - też ok. 45 min dziennie
 - minimum 3 WYPRACOWANIA w tygodniu - do sprawdzenia przez moją lektorkę
 - przerobienie chociaż części książek do francuskiego, jakie mam w szafie :) nad szczegółowym planningiem będę musiała się zastanowić, ale ogólnie GRAMATYKA
 - praktykowanie MÓWIENIA: już dwa razy spotkałam się ze znajomą Francuzką, która jest na Erasmusie w mieście gdzie mieszkam, ona chce się nauczyć hiszpańskiego (z którym ja nie mam najmniejszego problemu), więc tak sobie obydwie rozmawiamy, pół godzinki po hiszpańsku i pół po francusku, oprócz tego oczywiście na lekcjach z moją lektorką
 - no właśnie, lekcje z lektorką - z dwóch godzin w tygodniu zwiększę częstotliwość do trzech lub CZTERECH!
 - czy jeszcze czegoś mi brakuje?

Zapraszam wszystkich do podjęcia wyzwania razem ze mną! Niezależnie od tego, czy macie zamiar podjąć się napisania jakiegoś egzaminu, czy zrobić to (tylko i AŻ!) dla własnej satysfakcji!

Zobaczymy jak  mi wyjdzie, proszę o trzymanie kciuków!
Czy trudno jest mówić po francusku?

Czy trudno jest mówić po francusku?

Dzisiaj chciałam się podzielić moimi doświadczeniami z mówienia po francusku podczas mojego pobytu we Francji. Byłam w Paryżu z moim chłopakiem, który ma poziom B2, więc jakieś (po)ważniejsze sprawy załatwiał on, ale ja też się trochę nagadałam :) Z radością zauważyłam, że:

1. Jestem w stanie załatwić wiele spraw życia codziennego typu kupić jedzenie, bilety, zgłosić awarię żarówki w hostelu, zapytać o drogę czy powiedzieć, że "Przykro mi, nie jestem stąd" gdy ktoś pytał mnie o drogę :) (co w Paryżu zdarzyło mi się kilka razy). Oczywiście to nie jest francuski najwyższych lotów, ale moim największym zaskoczeniem jest fakt, że nie musiałam prawie nic powtarzać, że prawie zawsze zostałam zrozumiana za pierwszym razem. Moją obawą nie było to, że nikt mnie nie zrozumie (w najgorszej sytuacji przeszłabym na angielski i liczyła, że rozmówca będzie rozumiał), a to, że będę musiała powtarzać w nieskończoność i łamać sobie język i ranić gardło wymawiając francuskie "R". Poszło mi świetnie.

2. Jestem w stanie prowadzić rozmowę na tematy abstrakcyjne i na takie, o których nigdy wcześniej nie rozmawiałam. Przykład: kiedy spotkaliśmy się ze znajomymi, mogliśmy rozmawiać po angielsku, ale ja się uparłam, że ja się jednak będę wypowiadać po francusku. No i dzięki uprzejmości osób słuchających - przyznam, że miałam czasami jakieś momenty zatrzymania lub pytałam mojego chłopaka jak się mówi jakieś słowo - udało mi się jednak powiedzieć większość rzeczy, które miałam na myśli i które chciałam przekazać. Na różne tematy, poruszane przy butelce różowego wina :)

3. Wino (niezależnie od koloru) poprawia zdolności językowe. (Nie wiem czy po takim wpisie nie powinnam zmienić kategorii bloga na "Od lat 18"... PRZYPOMINAM: PICIE ALKOHOLU SZKODZI ZDROWIU I UZALEŻNIA. NIE PRÓBUJ ALKOHOLU JEŚLI MASZ PONIŻEJ 18 LAT. POTEM LEPIEJ TEŻ NIE)

czy mówienie po francusku jest trudne


4. Jeśli człowiek próbuje mówić coś po francusku, to zawsze jest to lepiej odbierane przez Francuzów, nawet jeśli kaleczy się język. No ale z tym to chyba Ameryki nie odkryłam, już to pewnie wszyscy wiedzieli ;) POTWIERDZAM.

PODSUMOWANIE:
Nie jest trudno mówić po francusku! :)

I tylko się uśmiecham, gdy patrzę na moje wcześniejsze posty, w których wyrażałam swoją wielką niepewność przed mówieniem po francusku i wstyd: http://francuski-egzamin-delf.blogspot.com.es/2014/09/wstyd-przed-mowieniem-w-jezyku-obcym.html, co to były za czasy!

Konkurs "Znajdź wielkanocne jajeczko"

Konkurs "Znajdź wielkanocne jajeczko"

Jak wspomniałam we wpisie TU, wzięłam udział w prawie wszystkich konkursach zorganizowanych z okazji akcji blogowej "Znajdź wielkanocne jajeczko" (Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zapoznać się z zasadami, rozstrzygniętego już konkursu, to może to zrobić TU), oczywiście dotyczących języków, które mnie interesują (nie będę przecież "zabierać" nagród z np. języka niemieckiego, jeśli nie mam zamiaru rozpocząć nauki tego języka).

Cóż się okazało?
Że wygrałam i to nagrody na kilku blogach!
Jestem pod wrażeniem, nigdy nie miałam szczęścia w wygrywaniu, a teraz wygrałam i to okazało się, że na trzech blogach!
Z racji mojego wyjazdu (do Paryża, z odwołanym lotem - pełna historia w moim ostatnim WPISIE), nie miałam dostępu do komputera i szczerze mówiąc, nawet nie liczyłam na nagrody. Bardzo się starałam biorąc udział w konkursach, ale przecież nigdy wcześniej nic nie wygrałam....

Jakoś tak się stało, że sprawdzałam pocztę i sprawdziłam też mojego bloga i dotarłam do Bloga o tłumaczeniach z rosyjskiego: http://www.dagatlumaczy.pl, na którym wzięłam udział w konkursie dotyczącym świątecznych wypieków. Okazało się, że wygrałam! Do wyboru były dwie książki, Słownik uniwersalny polsko-rosyjski/rosyjsko-polski 40 000 haseł i zwrotów oraz Podręczny słownik obrazkowy rosyjsko-polski. Biorąc udział w konkursie po cichu liczyłam na słownik obrazkowy, bo mam już takowy hiszpańsko-francuski (a co tam... dwa języki za jednym zamachem) i naprawdę go lubię i bardzo dobrze mi służy do nauki. Okazało się, że zajęłam drugie miejsce, a prawo wyboru nagrody miała osoba z pierwszego miejsca... i wybrała słownik uniwersalny, czyli słownik obrazkowy ostał się dla mnie! Jestem bardzo zadwolona! Teraz małe wyjaśnienie... Od momentu uzyskania B2 z francuskiego (prawdopodobnie od jesieni) chcę zacząć uczyć się rosyjskiego. Słownik obrazkowy będzie mnie do tego dodatkowo motywował!



Potem dostałam maila od Uli z bloga Francais-mon-amour, że wygrałam ufundowaną przez nią zakładkę do książek z motywem paryskim. Cóż lepszego dla mnie przy okazji mojej wizyty w Paryżu?! :) A na dodatek ostatnio funkcję zakładki do książek, które czytam, pełni jakiś stary paragon ze sklepu... Również bardzo się ucieszyłam! I jednocześnie bardzo zaskoczyłam. To już druga nagroda! Niesamowite! :)

No i tak w niedzielę wieczorem, już po powrocie, siedziałam nad nowym wpisem na bloga (dotyczącym wyjazdu) i powiem szczerze, że nie sprawdziłam nawet innych blogów pod względem rozstrzygnięcia konkursu "Znajdź wielkanocne jajeczko" - dopiero co wróciłam z Paryża, wygrałam przecież już dwie nagrody, czego chcieć więcej? A tu nagle dostałam maila od Agnieszki z bloga English-at-Tea, czy widziałam, że mój wierszyk, który stworzyłam na jej konkurs, wygrał i że jestem właścicielką słownika obrazkowego polsko-angielskiego! Moje zaskoczenie sięgnęło zenitu, oczywiście szybko jej odpisałam i teraz jestem bardzo ciekawa moich nagród! :)

Bardzo dziękuję dziewczynom za nagrody, jestem zdumiona i obiecuję, że to, co wygrałam, będzie dobrze użytkowane - nie ma przecież większej motywacji niż publiczne zobowiązanie ;) .

Zdałam sobie również sprawę, że ogłaszając zwycięzców, dziewczyny napisały o mnie coś w stylu: "Koleżanka z bloga Uczę się Francuskiego" - no tak, prawda. Zakładając bloga nie pomyślałam w sumie o prezentacji mojej skromnej osoby. Naprawię to, zrobię wkrótce mały lifting blożka ;) i zamieszczę jakąś zakładkę "O mnie" :)

Nie ma to jak ODWOŁANY LOT do Paryża

Nie ma to jak ODWOŁANY LOT do Paryża

Witam po powrocie z Paryża! Okazało się, że odwiedzenie francuskiej stolicy wcale nie musi być takie łatwe!

Dzień przed wylotem, który mieliśmy o godzinie 6 rano, otrzymałam maila, dodajmy, że o godzinie 20 czyli praktycznie 8 godzin przed czasem, kiedy mieliśmy pojawić się na lotnisku, że NASZ LOT ZOSTAŁ ODWOŁANY z powodu strajków na lotniskach we Francji.
Bardzo dużo latam samolotami, ale jeszcze nigdy mi się nie przytrafiło nic takiego, więc nie wiedziałam zbytnio co zrobić. Zaczęliśmy myśleć z moim chłopakiem, co by tutaj zrobić. Byliśmy w Warszawie, u moich rodziców, mieliśmy lot do Paryża w środę rano, a potem w sobotę wieczorem lot z Paryża do Barcelony. Mogliśmy darować sobie Paryż (to była jedna z opcji), gdyby nie fakt, że 1. nie mieliśmy lotu powrotnego z Warszawy, 2. stracilibyśmy 250 euro za hostel (już było za późno na anulowanie rezerwacji).

Myśleliśmy dwie godziny, mogliśmy bezpłatnie zmienić lot ze środy rano na piątek rano, jednak nikt nas nie mógł zapewnić, że w piątek nie stanie się nic podobnego i że jeśli nie strajk, to overbooking, itp., słowem, woleliśmy już kupić bilety na pociąg lub wynająć samochód niż czekać do piątku (taka mała desperacja).

W końcu wpadliśmy na genialny pomysł: kupić bilety do Brukseli, bo nie były bardzo drogie, na środę rano (samolot też o 6 rano, jak ten, który miał polecieć do Paryża), zwiedzić miasto, a potem dojechać do Paryża (jakieś 350 kilometrów, no ale cóż, to było najlepsze rozwiązanie ze wszystkich!).

Tak też zrobiliśmy. Kupiliśmy bilety do Brukseli, zwiedziliśmy miasto, byliśmy tam już o 10 (dojazd z lotniska Charleroi też zajął chwilę..), kupiliśmy bilety na pociąg do Paryża na godzinę 16.40 (pierwszy raz w życiu miałam okazję pojechać TGV i prawdę mówiąc się rozczarowałam, w Hiszpanii są podobne pociągi - nazywają się AVE, też są takie szybkie, ale o wiele wiele bardziej nowoczesne - ten, TGV, którym jechaliśmy miał może z 30 lat, no ale szybko i skutecznie zawiózł nas do Paryża, w jedyne półtorej godziny) (na dodatek te hiszpańskie są o połowę tańsze). Bruksela mi się dość podobała, zjedliśmy słynne belgijskie frytki, mój chłopak także gofra. Może nawet w jakimś kolejnym wpisie zamieszczę jakieś zdjęcie, bo naprawdę było fajnie i intensywnie. Potem pojechaliśmy do Paryża, prawie całą podróż przespałam, z racji faktu, że w nocy nie doświadczyliśmy zbyt wiele snu (pobudka o 3.30 plus wieczorne stresy związane z odwołaniem lotu). I tutaj zaczęły się moje zachwyty :)

Może jestem tendencyjna, może wpływa na mnie opinia większości, że Paryż jest miastem miłości i że taki romantyczny i w ogóle. Ale się zakochałam w tym mieście i przez większość czasu czułam się fantastycznie! Bardzo się cieszyłam, że pojechałam tam z moim chłopakiem, czułam miłość, błogość i zupełnie przestałam się przejmować naszym odwołanym lotem i faktem, że musieliśmy wydać z tego powodu "trochę" więcej pieniędzy niż to było zaplanowane (swoją drogą - reklamację za lot już złożyłam u linii lotniczych).

wycieczka do Paryża


Pierwszego wieczoru przeszliśmy się po Montmartre, widzieliśmy z zewnątrz i wewnątrz Sacré-Cœur, do której wstęp jest bezpłatny, wzgórze, na którym kręcono sceny z filmu Amelia, w ogóle nasz hostel był przy stacji metra, w której Amelia odprowadziła niewidomego pana:)) Przeszliśmy się po parku przy  Sacré-Cœur, pięknych uliczkach, a potem poszliśmy na romantyczną kolację (taki mały hołd dla mnie, bo nasz związek wcale nie jest romantyczny, ale czasami jak każda kobieta potrzebuję trochę romantycyzmu :) ) Następny dzień był bardzo intensywny, widzieliśmy ratusz, Notre Dame, do której trzeba było zrobić kolejkę, ale ja byłam tak szczęśliwa, pogoda dopisywała, ja prezentowałam światu moje nowe okulary słoneczne i cieszyłam się, że tam byłam z ukochaną osobą. Potem poszliśmy na piechotę do Luwru, oczywiście kolejna kolejka, ale okazało się, że nie trzeba było płacić za wstęp (dobra wiadomość), bo kilka ekspozycji było nieczynnych do zwiedzania (zła wiadomość, przede wszystkim dla mojego chłopaka, ale na szczęście wszystkie znane obrazy i rzeźby były dostępne), potem przeszliśmy przez Ogrody Tuileires do Place de la Concorde, następnie wzdłuż Sekwany, podziwiając po drodze Petit Palais i Grand Palais, Les Invalides (tylko z zewnątrz) doszliśmy do Wieży Eiffla, która okazała się przewyższać moje oczekiwania. Usiedliśmy na trawie na Polach Marsowych, gdzie zrobiliśmy sobie mini-piknik z rzeczy, które wcześniej zakupiliśmy w supermarkecie po drodze i wtedy chyba przeżywałam jedne z najbardziej romantycznych momentów mojego życia :) (Mój chłopak nie, ale to nic, on mnie rozumie).

Potem przeszliśmy do Ogrodu Trocadero, z widokiem na Wieżę Eiffla z drugiego brzegu Sekwany, i ruszyliśmy w stronę Łuku Triumfalnego. Już się ściemniało więc oświetlony Łuk wyglądał naprawdę imponująco. Mój chłopak opowiedział mi chyba połowę bitew Napoleona, po czym naprawdę zmęczeni wróciliśmy do hostelu. Padliśmy zmęczeni :) 

Kolejnego dnia pojechaliśmy do Wersalu, zwiedziliśmy pałac z audioprzewodnikiem (był także w wersji polskiej), przespacerowaliśmy się po przeogromnych ogrodach, a wieczorem zjedliśmy kolację w Dzielnicy Łacińskiej z moją przyjaciółką, która od jakiegoś czasu mieszka w Paryżu, bo pojechała tam za swoim chłopakiem Francuzem. Spędziliśmy naprawdę miłe chwile!

Ostatniego dnia chcieliśmy zwiedzić Sainte Chapelle, ale NIESTETY kolejka nie pozwoliła nam na je zwiedzenie, nad czym bardzo ubolewam, bo już pędziliśmy spóźnieni na wczesny brunch ze znajomymi, tym razem mojego chłopaka (ale udało nam się zobaczyć po drodze fontannę Saint-Michel i z zewnątrz Muzeum Pompidou). Po jedzeniu ruszyliśmy spacerkiem wzdłuż Kanału Saint Martin, gdzie po drodze widzieliśmy naprawdę wiele fajnych knajpek i barów. Ostatnią rzeczą, jaką zrobiliśmy był powrót do hostelu po nasze bagaże, które zostawiliśmy tam na przechowanie i dojazd na lotnisko. Prawdę mówiąc lotnisko Beauvais jest jednym z najgorszych, na jakich byłam, według mnie jest po prostu za małe w stosunku do tego, ilu pasażerów musi obsłużyć i ile ma lotów, no ale widzieliśmy jakieś prace budowlane, mam nadzieję, że je powiększą.


I TYLE! Paryż mnie zachwycił i mam nadzieję, że tam szybko wrócę, bo mimo, że nasz pobyt był naprawdę intensywny, to wiem, że brakuje mi jeszcze wielu rzeczy do zobaczenia :)


Copyright © 2016 Francuski - nauka do B1, B2 .... , Blogger